To miał być obszerny wpis podróżniczy. Szyki pokrzyżował mi jednak wczorajszy dzień, kiedy to nieoczekiwanie byłam właśnie w 13 godzinnej podróży. Ale nie w Azji, ani Stanach, tylko na naszej rodzimej ziemi i to dość banalnie, bo transportem kolejowym. Przez wypadek na torach w środku pola utknęłam na dodatkowe 5 godzin.
I żeby tego było mało, podczas skakania z pociągu uszkodziłam sobie obcas moich ulubionych butów! Może nie było aż tak dramatycznie, jak w scenie z filmu „Wedding planner”, kiedy to Jennifer Lopez ledwo uchodzi z życiem ratując swój nowy „Gucci shoe”. Ale „maj szu” niestety ucierpiał i chyba wystosuję odpowiednie pismo do pkp o odszkodowanie 😉 .
Tym sposobem, płynnie, z niedoszłego wpisu podróżniczego przechodzę we wpis modowy 🙂 .
Pokazywałam ostatnio płaszczyk z ocelotem w roli głównej. Jeśli ktoś przegapił tak ważny post, to może zerknąć tutaj.
Był to jednak niepełny opis całej sytuacji, ponieważ jest drugie dno tej historii. A dokładnie druga, czarna strona rzekomego płaszczyka.
Ubrałam do niego, wykonane przeze mnie metodą robótek ręcznych czy ładniej brzmiącą DIY (które zrobiłam chyba pierwszy raz w życiu, bo tak tego nie lubię), obcięte jeansy. Leżały w szafie ponad 5 lat i się kurzyły, ponieważ miały prostą nogawkę, która wydawała mi się już trochę passe. A w tym sezonie są modne wszelkiego rodzaju spodnie typu cullotes, 7/8, przed kostkę, za kolano i to z szerokimi nogawkami.
Bronią się te moje jeansy, co sądzicie 🙂 ?
Buty pokazywałam już też wcześniej w sesji razem z klockami Lego . Tym razem wystąpiły w pełnej stylizacji.
Aha, wczoraj odkrywałam kolejną zaletę tego płaszcza. Był świetną, miękką i miłą poduszką w pociągu 🙂 .