Natura ludzka jest jednak przewrotna. Przynajmniej moja. Jak nie było słońca, to jęczałam, że nie mam wystarczająco witaminy D, żeby być kreatywno- produktywna. Jak się wreszcie pojawiło, to stwierdzam, że tak nagle zmieniła się pogoda, aż mnie dopadło przesilenie wiosenne. I doszły rozterki, czy tworzyć i działać w czterech ścianach mając świadomość, że przecież już jest ładnie. Czy jednak wyjść i zostawić wszystko z myślą przewodnią, że „jakoś to będzie”.
Wygrało to drugie. Czyli nic nowego w moim osobistym przypadku 😉 .
A i jeszcze dokonałam odkrycia. Że w takie dni, najlepiej tworzyć posty modowe. Bo jest mocny pretekst i podstawa do wyjścia w plener na sesję, a potem nie trzeba za dużo ślęczeć przed monitorem, żeby to obrobić.
Nie powiem, żebym się trochę nie pomyliła. Bo i tak wszystkie drogi prowadzą … przed ten monitor. A samo się jednak nic nie zrobi.
Po tym przydługim, o filozofujących konotacjach, wstępie, przejdźmy do rzeczy. Dosłownie.
A rzeczy to: biała marynarka oraz top w połączeniu z obciętymi jeansami i plastikowymi butami na obcasie. Grzecznie, biurowo, codziennie, dziewczęco- kobieco, uniwersalnie. Właściwie nic odkrywczego. Ale wiem, że sama lubię oglądać codzienne stylizacje, bo to trochę tak, jak z tym gotowaniem. Często łatwiej jest zrobić coś wyjątkowego, od święta, niż na co dzień być kreatywnym. Dlatego chyba jednak, nigdy dość zwykłych modowych inspiracji.
A na koniec mam smaczek- stylizacyjną wpadkę początkującej blogerki prawie modowej.
Pasek w butach ubrałam na lewą stronę, z widocznym rozmiarem 🙂 . To przesilenie wiosenne dało się jednak we znaki, nawet w dość mało kreatywnej czynności 😉 .