Pamiętacie, jak w czerwcu cieszyłam się na polskie lato? Moje pierwsze od 3 lat, bardziej stacjonarne, miejskie i na sporym chill- oucie. Planowałam być, w miarę możliwości, większość czasu na zewnątrz, ładować akumulatory i podnosić poziom witaminy D.
Według australijskich naukowców, powinnismy przebywać minimum 3 godziny dziennie na dworze. Tak jak dzieci w Australii.
Tym to łatwo mówić, prawda? Kto by tam siedział w 4 australijskich ścianach, zamiast na Bondi Beach czy innej beach.
Tymczasem my i przeciętna reszta świata nie wyrabiamy takich statystyk. Nasze dzieci, podobnie jak angielskie, przebywają średnio krócej niż godzinę dziennie na zewnątrz. To jest mniej niż więźniowie na spacerniakach.
No i te ostatnie tygodnie pewnie nie za bardzo poprawiły te wyniki, niestety.
To sobie trochę ponarzekałam na pogodę, jak należy.
Tym sposobem i w tych okolicznościach przyrody, mój miesięczny przegląd będzie dotyczył głównie rzeczy i aktywności wewnątrz.
# przedmiot
W tym miesiącu to element wnętrzarski- bujane krzesło Form Rocking Chair marki Normann Copenhagen.
Od dawna chodziło za mną bujane krzesło. Oprócz oczywistych walorów wzorniczych, zgodnych z moim stylem, miało być lekkie/ przenośne, stosunkowo niewielkie i bardzo wygodne.
Z bujanymi siedziskami najczęściej kojarzą się fotele. Krzesła są stosunkowo nowe, a szczególnie te wykonane z plastiku. W tym meblu, urzekła mnie forma siedziska przypominająca muszlę, w połączeniu z drewniamymi płozami. Jakość wykonania jest bardzo wysoka.
Marki Normann Copenhagen właściwie nie trzeba przedstawiać osobom choć trochę interesującymi się design’em i architekturą wnętrz. Są jednym z topowych skandynawskich producentów mebli oraz elementów wnętrzarskich.
Moje krzesło jest w kolorze ciemnej zieleni. Było pokazywane jako nowość na zeszłorocznych targach w Mediolanie i już wtedy mnie zaciekawiło. Zieleń od poprzedniego sezonu zagościła wśród światowych trendsetterów wnętrzarskich. Bardzo mi się spodobała, szczególnie na elementach uzupełniających.
Krzesło jest bardzo wygodne. Szybko przypadło do gustu mojemu synowi i odwiedzającym dzieciom. Czasami używam je również jako krzesło do stołu. I kładę na nim również owczą skórę.
Delikatne bujanie ma naprawdę kojąco- uspokajające działanie.
# film
W tym miesiącu będzie film, żebyście nie pomyśleli, że oglądam same seriale. A już mnie strasznie korciło, żeby opisać super serial, który ostatnio pochłonęłam . Ale to za miesiąc, dla przyzwoitości 😉 .
Film „Młodość”/ „Youth” Paolo Sorrentino.
Nie będę pisać za wiele o samym filmie. W skrócie, jest to przepiękne europejskie kino, z malarskimi ujęciami, bardzo ciekawym motywem przewodnim, świetną obsadą i muzyką.
Napiszę za to dwa słowa komentarza do recenzji krążących o tym filmie.
Ale najpierw apel do wszystkich, którzy zanim oglądają film, czytają właśnie opinie krytyków. Pod żadnym pozorem tego nie róbcie. Szczególnie w przypadku tego filmu.
Mam często wrażenie, że zawód „krytyk filmowy” przyciąga samych frustratów. Hasła w postaci „reżysera stać na więcej”, „filmowi brakuje głębi” czy ” w odróżnieniu od jego [reżysera] poprzednich dzieł nie jest już „dialektyczny” (really?) naprawdę świadczą tylko o jakimś niedowartościowaniu ich autorów. Często się zastanawiam, co takiego artystycznego i wartościowego zrobili w swoim życiu ludzie głoszący takie opinie, szczególnie w kontekście wielkich twórców. Niestety, dzisiaj każdy wypowiadający się gdziekolwiek uważa się za znawcę tematu i tylko nadzieja w mądrym odbiorcy, aby sam selekcjonował i weryfikował odbierane komunikaty.
# odkrycie
W tym miesiącu odkrycie spożywczo- kulinarne. Bezglutenowy bio makaron gryczany z batatami. Bardzo smaczny, gotowy w 4 minuty.
Zrobiłam z nim ekspresowe, też bezglutenowe danie w woku. Całkowite przygotowanie zajęło mi 10 minut.
Wykorzystałam składniki, które z reguły mam w domu, do dań kuchni azjatyckiej:
– mrożone owoce morza/ krewetki
– suszone glony
– 1 łyżeczkę czerwonej pasty curry
– 1 łyżkę sosu rybnego
– 1 łyżeczkę pasty z tamarydy
– 1 łyżeczkę trawy cytrynowej
– kawałek startego świeżego imbiru
– sok z cytryny
– sezam do posypania
– olej kokosowy do smażenia
Wszystko, razem z wcześniej ugotowanym makaronem gryczanym i odmrożonymi owocami morza, podsmażyłam w woku na oleju kokosowym, ok. 5 minut. Na koniec posypałam sezamem.
To jest jedno z tych jednogarnkowych dań, które lepiej smakuje niż wygląda 🙂 .
# ciekawostka
W zeszłym miesiącu mistrzostwa Euro 2016 naturalnym sposobem znalazły się na mojej liście. W tym zestawieniu też nie zabraknie jeszcze związanej z nimi ciekawostki. I nie będzie to tym razem stan fryzury Ronaldo czy plebiscyt na najprzystojniejszego piłkarza. Będzie o czymś naprawdę ważnym. A mianowicie- o garniturach.
Wśród marek ubierających piłkarzy znalazły sie w tym roku zarówno topowe domy mody takie jak Hugo Boss (reprezentacja Niemiec), Francesco Smalto (Francja), jak i sieciówki Marks & Spencer (Anglia) czy nasza rodzima Vistula (Polska). Mimo, że wszyscy wyglądali naprawdę godnie, to według mnie, absolutnym liderem w tej klasyfikacji została reprezentacja Włoch, w garniturach przygotowanych przez dom mody Dolce & Gabbana.
Aż miło było patrzeć na idealnie układający sie garnitur w monochromatycznym zestawieniu, na ekspresyjnym trenerze Antonio Conte. Szczyt wyrafinowanego krawiectwa i włoskiej natury 🙂 .
# aktywność
Pozostając przy sportach, 2 nowe aktywności, które towarzyszyły mi w tym miesiącu.
Z pierwszej jestem szczególnie zadowolona, bo wreszcie udało mi się zacząć uczyć jazdy na rolkach mojego syna. Mimo bolesnych upadków, jest dobrze nastawiony i zmotywowany. Bardzo mnie to cieszy, bo zależy mi na możliwie jak największej aktywności sportowej mojego dziecka. Po typowo letnich i już od lat uprawianych aktywnościach jak rower, deskorolka, hulajnoga, przyszedł czas na rolki. A ten, kto jeździ po naszych polskich drogach i parkach, wie, że nie jest to tak oczywisto prosta czynność 🙂 .
Druga aktywność, to sporty motorowe.
A tu, tym razem drugi członek rodziny, czyli mój mąż, którego jednym z tysiąca hobby i zajęć stały sie niedawno wyścigi samochodowe, w ramach Track Day na torze Poznań.
Ja jako blondynka wiem o tym mniej więcej tyle.
Jest to cykliczna impreza dla fanów motoryzacji, niezależnie od stopnia zaawansowania. Warunkiem jest posiadanie samochodu, no i oczywiście umiejętności prowadzenia tego pojazdu. Ale nie trzeba być profesjonalistą, ponieważ jest to również szkolenie i możliwość jazd z instruktorami.
W każdym „track day’u” bierze udział z reguły około 60 aut, z podziałem na grupy, ze względu na moc samochodu i umiejętności kierowcy. Samochody są bardzo różne, od leciwych małych aut średnich klas, po nowe i ekskluzywne super auta.
Właśnie w ramach takiego jednego „track day’a” w lipcu, zaproponowano mi jazdę w wyścigu jako pasażer. Nie powiem, żebym była jakimś specjalnym fanem tego sportu. Ale jak była możliwość, to uznałam za stosowne, ją wykorzystać.
I powiem tylko tyle. Sporty motorowe są zdecydowanie nie dla mnie. Podczas któregoś z kolei okrążenia, marzyłam o końcu, trzymając się kurczowo drzwi i siedzenia. I dziękowałam opaczności, że byłam przed obiadem, z pustym żołądkiem. Na koniec kolor mojej buzi był identyczny z kolorem kasku, czyli biały, w lekko zielonym odcieniu.
Ale dla dobrego pr’u i image’u, pokażę Wam zdjęcie profesjonalnego fotografa 🙂 . Musiało być zrobione chyba zaraz po starcie, bo jeszcze widać lekki cień uśmiechu na mojej twarzy.
I to na tyle, w tym przeglądzie. Kolejny będzie na pewno bardziej outdoor’owy. Bo z mojej ukochanej, słonecznej i pozytywnej Kalifornii. Już przebieram nogami i strojami kąpielowymi. Mam nawet w planie zacząć kręcić video. Ma to być kolejny krok w kierunku wychodzenia ze strefy komfortu. Ale za to w bardzo komfortowych warunkach 🙂 . Stay tuned!