Jestem fanką nakryć głowy. Szkoda tylko, że w naszym klimacie jesteśmy na nie skazani właściwie przez 7 miesięcy w roku. Konsekwencją ich nienoszenia, w moim przypadku, jest zapalenie zatok. I ‚look’ w stylu „Rudolf czerwononosy”. Także stwierdzenie każdej przewrażliwionej mamy „No załóż wreszcie tę czapkę!”, u mnie sprawdza się w stu procentach.
Już przestałam się sama oszukiwać, że mogę zaklinać rzeczywistość i udawać, że mamy klimat śródziemnomorski. Za to, skupiam się na wyszukiwaniu ciekawych nakryć głowy oraz łączeniu ich w codzienne stylizacje.
Jednym z moich faworytów jest kapelusz z dużym, miękkim rondem. Często zalicza się go do stylu ‚boho’, chociaż mi osobiście najlepiej komponuje się z klasycznymi dodatkami. Takimi, jak przykładowo kamelowy, wełniany, krótki płaszcz ze stójką. I czarny golf do spodni rurek.
Płaszcz, mimo że wygląda na lekki, jest dość ciepły. W składzie ma 90% wełny i 10% kaszmiru, czyli bardzo szlachetne połączenie. Dodając do tego bawełniano- wełniany golf, jestem w stanie przeżyć jakiś czas na zewnątrz, przy temperaturze nie spadającej poniżej 5 st. C. W zimniejsze dni, dbanie o wygląd schodzi na dalszy plan, niestety. Chowam się wtedy po nos w szalach, a na głowie noszę głównie, mniej twarzowe niż kapelusze, czapki typu ‚beanie’. Co zrobić, „taki mamy klimat”, jak wiadomo.
Ponadto, zestawy tego typu są idealne na dni, kiedy stojąc rano w garderobie, mam zupełną, modową pustkę w głowie. I ciśnienie na zewnątrz też nie do końca pomaga w rozbudzeniu kreatywności.
No to, oby do wiosny!