Jak pierwszy raz przeczytałam, że wraca moda na jeansy z wysokim stanem, rodem z lat 90-tych, to pomyślałam, że w życiu ich ponownie nie ubiorę.
Ten temat zamknęłam w liceum. Wtedy to właśnie nosiłam levis’y ze stanem ponad pępek. I to było coś, bo wreszcie kupowało się pierwsze tego typu ciuchy nie w „pewexie” i za złotówki.
Jeśli ktoś zupełnie nie wie, o czym mówię, to się dowie na lekcji historii. A jak już skończył edukację i „nie był na tej lekcji”, to musi sprawdzić hasła typu: „żelazna kurtyna”, „ciężka komuna” i „nigdy więcej”.
Jak patrzyłam po czasie na zdjęcia w tych wysokich jeansach, to zawsze myślałam, że wreszcie ktoś po latach wymyślił rurki z niskim stanem czy boyfriendy z obniżonym krokiem. I, że sylwetka kobieca przestała być zbyt kobieca i krągła w miejscach, które u niektórych osób (tak jak i u mnie) są same z siebie wystarczająco pełne 🙂 .
Ale jak to, szczególnie w modzie bywa, nigdy nie należy mówić nigdy.
Kiedy zaczęłam poszukiwania jeansów na sezon jesienno- zimowy, to postanowiłam wyjść poza swoją dżinsową strefę komfortu.
I dać szansę innym modelom, niż wszelakie „slim i skinny fit’y”.
Ku mojemu zaskoczeniu, po przymierzeniu właśnie tych w stylu „mom”, doszłam do jednego, zasadniczego wniosku.
Żaden inny model nie pobije wygody mamuśkowego. Wreszcie można odpocząć od zbyt obcisłych i zsuwających się jeansów. Oczywiście rurek nie wyrzucę , w chwili nagłej słabości, z szafy. Ale z przyjemnością ponoszę teraz te retro. A dodatkowo przeniosę się myślami do szkoły średniej, może bardziej tej w Beverly Hills 90210, niż w moim rodzinnym mieście 😉 .
Kolejnym trendem, który od razu przypadł mi do gustu są buty na słupku.
Wysokość i wygoda obcasa jest optymalna. Już od poprzedniego sezonu taki noszę i jestem nim zachwycona (tutaj pokazałam jedne z moich ostatnio ulubionych butów).
Tym razem spodobały mi się botki w kolorze nude z kokardą. Zobaczyłam je na żywo podczas pobytu w Los Angeles i stwierdziłam, że są idealne zarówno na końcówkę lata czy późną jesień. Praktycznie na każdą szerokość geograficzną.
I jeszcze ciekawostka. Nie kupiłam ich w USA, ponieważ okazało się, że są tam o 50% droższe niż w naszym kraju. Mimo, że są z międzynarodowej sieciówki. To tak informacyjnie, jeśli ktoś jeszcze ciągle uważa, że w Stanach odzież i buty są zawsze tańsze niż w Europie 🙂 .
Lubię torebki- gadżety. Szczególnie te małe. Jeszcze na letnich wyprzedażach znalazłam właśnie taką zupełnie niepraktyczną, geometryczną, ze srebrnej skóry. Mieści maksymalnie szminkę, klucze i ledwo telefon. Resztę noszę w eko- siatce 😉 . Ale i tak ją bardzo polubiłam.
Zakończę pytaniem, którego, według podręczników z blogosfery, zadawać nie należy. Ale co tam, jak mnie to bardzo interesuje.
A Wy jakie trendy adaptujecie na nadchodzący sezon jesienno- zimowy? 🙂 ♥