… i wracać do Polski i Europy.
Pierwotnym tytułem tego wpisu miał być taki sam, tylko bez nawiasu.
Z wiadomych powodów. A przede wszystkim, z jednego głównego. Czyli mojej bezwarunkowej miłości do Kalifornii.
Jednak, gdy zaczęłam układać sobie w głowie argumenty, doszłam do przewrotnego wniosku. Że, powody dla których nie chcę wyjeżdżać, są właściwie takie same, jak te, dla których chcę.
Że medal ma zawsze dwie strony i że, o ironio, nie można być twórcą i tworzywem jednocześnie.
Brzmi to mało racjonalnie, tym bardziej, że ten wpis tworzę w samolocie, w przerwach na lotniskach podczas łączonych lotów , a kończę na strasznym jet lag’u po przylocie.
Może najlepiej od razu przejdę do konkretów.
Nie chcę wyjeżdżać, ze względu na:
1. Jedzenie
Kalifornia, a szczególnie cały obszar Los Angeles ma dla mnie 2 najważniejsze zalety.
To, przede wszystkim, szeroki wybór żywności organicznej/ ekologicznej oraz dostępność międzynarodowych produktów i kuchni z całego świata.
Dotyczy to zarówno oferty sklepowej i pojedynczych produktów, jak i restauracyjnej czy gotowych dań.
Dla osób świadomych i zarazem koneserów dobrego jedzenia, czyli takich jak ja 😉 , jest to swoisty gastronomiczno- kulinarny raj.
W dedykowanych sklepach ze zdrową, ekologiczną żywnością, czy na rynkach typu farmers’ market można zaopatrywać się tylko w sprawdzoną, dobrej jakości żywność.
Pisałam o tym bardziej szczegółowo we wcześniejszych kalifornijskich wpisach i często ten wątek poruszam.
Takiej ilości produktów organicznych, bezglutenowych, wegańskich raczej nie znajdzie się w jednym miejscu, w sklepach europejskich.
Druga ogromna wartość to dostępność kuchni z całego świata.
I to świetnej jakości oraz bardzo różnorodnych. Od wszystkich możliwych kuchni azjatyckich, poprzez bliskowschodnie, europejskie, aż po meksykańską czy południowo- amerykańską.
Przygotowywane przez rodowitych mieszkańców danego kraju, z oryginalnych składników.
Oczywiście, takie opcje dostępne są w wielu stolicach czy większych miastach europejskich. Natomiast, prawdopodobnie nie w tak dużym zakresie i z tak bogatą ofertą. Porównywalne może to być jedynie do Nowego Jorku.
Paradoksalnie, w kolebce śmieciowej, wysoko przetworzonej, genetycznie modyfikowanej żywności, jaką sa Stany, można jeść najzdrowiej i najbardziej „nieamerykańsko”na świecie.
A w Los Angeles, dodatkowo nawet nie trzeba się zbytnio wysilać 🙂 .
2. Ludzi
O uśmiechu i przyjazności mieszkańców Kalifornii pisałam też nieraz. Kolejny pobyt dodatkowo utwierdził mnie w moich obserwacjach.
Odnosi się to do zachowań na zwykłej ulicy czy sytuacjach bardziej formalnych. Nawet policjanci lub inni funkcjonariusze, zwracając uwagę na jakieś wykroczenie, robią to w niezwykle uprzejmy sposób. A często nawet przepraszają, że to robią, ale prawo to prawo. I obojętnie, czy zwracają się do biznesmena, turysty czy osoby bezdomnej.
Bardzo odmienne od tego, co znamy z naszych realiów, jest cierpliwość pracowników różnych zawodów. Czy to osoby obsługujące atrakcje turystyczne, pracownicy lotniska czy sprzedawcy sklepowi, wszyscy w spokojny i przyjazny sposób odpowiadają na milion tych samych pytań oraz problemów dziennie. Nie spotkałam się z irytacją czy próbą zignorowania tematu. Często, potrafią przy tym jeszcze żartować.
No i ten kalifornijski, luźny styl bycia. Bez większego spięcia, niezależnie od sytuacji.
Jest to bliskie mojej naturze, dlatego zawsze będzie to dla mnie jeden z czołowych argumentów, dla których Kalifornia pozostaje na czołowym miejscu ulubionych destynacji.
3. Ubranie
Tu użycie liczby pojedynczej jest jak najbardziej na miejscu.
Bo w Kalifornii można mieć po prostu ubranie, a nie „-nia” 🙂 . Najważniejsze, żeby składało się z szortów czy letnich sukienek i jakiegoś „długiego rękawa” na wieczory.
Ale wtedy też w zupełności wystarczy bluza z kapturem czy kardigan, przez okrągły rok.
A już ubieranie dzieci, w szczególności chłopców jest ekstremalnie szybkie, łatwe i monotematyczne. T-shirt i spodenki, sportowe buty oraz hoodie w pełni załatwiają temat garderoby. Jaka to oszczędność miejsca w szafie, czasu, głowy i pieniędzy 🙂 .
Sam kalifornijski klimat powoduje już, że człowiek się po prostu „modowo przestawia”. Tak jest przynajmniej w moim przypadku.
Mam dużo większy luz, jeśli chodzi o dobór ubrań, częstotliwość ich rotacji czy śledzenie trendów.
Dzieje się tak chyba dlatego, że to wszystko jest wynagradzane przez otoczenie i klimat. Że człowiek nie musi sobie tak umilać czy rozweselać życia nowym ciuchem czy fajną stylizacją.
Tylko dla jasności, nie odnoszę się do środowisk „przestylizowanych”, goniących za wieczną młodością, często zblazowanych i oderwanych od rzeczywistości osób, których w Kalifornii też nie brakuje.
To nie są moje klimaty 😉 .
4. Pogodę
To jest jeden z tych argumentów, dla którego nie ma drugiej strony medalu. I praktycznie tylko dla niego cały mój niniejszy wywód o chęci wyjazdu można włożyć między bajki 😉 .
Klimat w Kalifornii jest najlepszy na świecie dla miłośników ciepła (nie gorąca), braku wilgotności i większości dni słonecznych przez okrągły rok.
I w odróżnieniu od Florydy, nie ma ekstremalnych zjawisk pogodowych typu huragany, z basenu nie wyskoczy krokodyl (chyba że dmuchany) i w nocy nie pogryzą komary (bo ich tu w ogóle nie ma).
W miejscowościach leżących nad oceanem, ciągła, lekka bryza powoduje, że nawet nie używa się klimatyzacji.
Czy można chcieć czegoś więcej w tym temacie?
Chcę wyjechać, ze względu na:
5. Jedzenie
Mimo, że nie jestem fanką tradycyjnej kuchni polskiej, to muszę przyznać, że niektóre smaki, kojarzone pewnie z dzieciństwem, zawsze będą mi bliskie.
Jednym z produktów, za którym można zatęskinć żyjąc poza krajem, jest chleb i wyroby piekarnicze. Pod warunkiem, że są wytwarzane tradycyjnymi metodami, z dobrych jakościowo i zdrowych składników.
W moim przypadku, jest to też własnoręcznie pieczony chleb na zakwasie, który przygotowuję bezustannie od około 2 lat.
Nawet miałam pomysł, żeby przemycić zakwas do USA. Ale bałam się wizji trafienia na czarną listę przemytników żywności 😉 .
W Stanach nie ma tak dobrego pieczywa. Praktycznie nie funkcjonują małe, prywatne piekarnie, porównywalnych czy to z Polską, Niemcami czy Francją.
Chleby organiczne, kupowane za niemałe pieniądze, i tak mają w składzie całą listę zupełnie zbędnych substancji. Nie wspominając o tym, że praktycznie nie do kupienia są chleby bez cukru czy substancji słodzących. Nawet ekologiczne mają w składzie organiczny cukier 🙂 .
Innymi produktami, które są wyjątkowe w Polsce i w niektórych krajach europejskich są wędliny czy sezonowe warzywa i owoce. Kupowane nawet bez gwarancji ekologicznego pochodzenia i tak zawsze będą bardziej bezpieczne niż ich odpowiedniki w USA.
Pod tym względem, Europa nie dopuściła (jeszcze?) do takiego stanu, który już od lat można zaobserwować w Ameryce, gdzie żywność genetycznie modyfikowana nawet nie musi być już oznaczana. A ilość substancji trujących, rakotwórczych, ekstremalnie tuczących i uzależniających jest wprost niewyobrażalna w masowych produktach spożywczych.
W Europie mamy jeszcze jedną niesamowitą rzecz. Że, na tak małym, w porównaniu z USA, obszarze, mamy tak dużą bliskość i rożnorodność czołowych kuchni europejskich.
Nie ma już większych przeszkód, aby spontanicznie i w ekspresowym tempie wyskoczyć do Włoch na pizzę czy burratę, na croissanta lub Roquefort’a do Francji czy piwo do Berlina.
Tego będą nam Amerykanie zawsze zazdrościć.
6. Ludzi
Bo to przede wszystkim rodzina i najbliżsi. Nawet jak bywają męczący czy kapryśni 😉 .
W przypadku znajomych, życie i czas weryfikują wiele. Najbardziej cenię sobie jednak niewielką ilość znaczących przyjaźni ponad masę płytkich, chwilowych czy wirtualnych znajomości.
A o te pierwsze nie jest łatwo w mocno rotujących, międzynarodowych środowiskach, gdzie często wartością nadrzędną są pozycja i pieniądze. Albo po prostu brak jakichkolwiek wartości i puste, codzienne życie.
Wyjazdy i powroty mają jeszcze jedną ogromną zaletę, w moim przypadku. Intensyfikuję wtedy kontakty międzyludzkie, niektóre przed, inne w trakcie i część po przyjeździe. Może to też wynika z jakiegoś ogólnie dobrego klimatu i samopoczucia w okołowyjazdowych miesiącach. Potem niestety często łączymy się w bólu istnienia podczas przydługiej i dołującej zimy.
7. Ubranie
Są jednak momenty w moim życiu, kiedy dochodzę do wniosku, że lubię różne pory roku i związaną z tym- rożnorodną garderobę.
Może takich chwil nie jest wiele, ale nie mogę o nich zapominać 🙂 .
Budzi się we mnie wtedy moja wielka butowa miłość. Uwielbiam wszystkie, łącznie z obcasami i butami zakrytymi. Wyjątek i moją zmorę stanowią jedynie kozaki i kalosze, które noszę jedynie z powodów praktycznych.
A klapek typu „birkenstocki” czy bamboszy/ walonek w stylu „UGG/ EMU” nie ubiorę przenigdy. Po prostu nie mieszczą się w moim poczuciu estetyki 😉 .
Klimat europejski daje też możliwość ubierania zróżnicowanej garderoby. Łącznie z płaszczami, futerkami i czapkami. Tylko oby niezbyt długo w ciągu roku 😉 .
Moda uliczna stolic i miast europejskich ma też swój niepowtarzalny klimat. Tutaj większe podobieństwo jest do Nowego Jorku i Wchodniego Wybrzeża, niż do Kalifornii.
Tak różnorodnie, awangardowo i modnie ubranych osób siłą rzeczy nie zobaczymy na przeciętnych ulicach Los Angeles czy San Francisco.
8. Estetykę
Kalifornia ma pogodę, a Europa ma estetykę. W architekturze i wnętrzarstwie. I tego ostatniego mi szczególnie w kalifornijskich wnętrzach, domach i codziennym otoczeniu zawsze brakuje.
Temat jest oczywiście tak szeroki, że zasługuje na długie opracowanie. Ale w kilku słowach i bardzo ogólnie mówiąc, domowe wnętrza przeciętnych mieszkańców są w Europie dużo staranniej i bardziej estetycznie urządzone.
W Kalifornii (jak i zresztą w wielu innych miejscach w Stanach) na porządku dziennym jest wyposażenie i estetyka rodem z lat 70- i 80-tych. I to zarówno pod kątem wyglądu, jak i faktycznego wieku. Często dominuje bardzo zachowawczy styl, z ciężkimi, ciemnymi meblami, elementami stylizowanymi, sztukaterią, przepychem rozumianym jako elegancja. W mniejszości jest minimalizm, proste czy nowoczesne formy.
Wynika to też pewnie z faktu, że ogromna ilość mieszkań jest wynajmowana i stąd może ten brak chęci inwestycji serca oraz pieniędzy w urządzenie wnętrza.
Poza tym, przeciętny mieszkaniec Kalifornii spędza ogromną ilość czasu na zewnątrz. To też naturalnie może przyczyniać się do takiego stanu rzeczy.
W Polsce, a tym bardziej w Skandynawii czy Holandii otoczenie zewnętrzne niejako wymusza długie przebywanie wewnątrz, co przekłada się na bardziej zadbane, przyjazne i estetycznie wyposażone wnętrza.
Tak to właśnie jest, że jak mówi stare ludowe powiedzenie, nie można mieć w życiu wszystkiego.
Mimo, że wiele rzeczy jest dzisiaj możliwych. Wręcz, często sama powtarzam stwierdzenie, że nie ma rzeczy niemożliwych.
To jednak, jest coś, co nigdy nie będzie pasowało do tej tezy.
Nie da się być w dwóch miejscach jednocześnie.
Chociaż nie raz i nie dwa, byłoby to optymalne rozwiązanie.
Gdybym, jakimś cudem, mogła wybrać i połączyć różne cechy tych dwóch miejsc, to wybieram wszystkie 8 naraz i jednocześnie.
Bo bez każdej z nich, na dłuższą metę, nie wyobrażam sobie szczęśliwego życia.