Przyznam, że bardzo lubię czytać „serie matematyczne”. Czyli, właśnie takie typu „5 powodów dla których coś tam” lub „8 rzeczy, których nie wiedziałaś w wieku 20, 30, 50, 100 lat”, czy „10 miejsc, które musisz zwiedzić w Mielnie” etc.
Chyba moja, podobno matematyczna, natura się wtedy odzywa.
Stąd też, sama postanowiłam zrobić taki wpis. A może nawet wykluje się z tego cała seria ..?
Pomysł, w głównym założeniu, może i trochę odtwórczy. Ale przecież lista właśnie tych rzeczy jest dla każdego osobnika zupełnie osobnicza. Dla każdego blogera czy podróżnika również 🙂 .
I na pierwszy ogień biorę moje ulubione miejscówki. I nie, nie będzie to wspomniane Mielno (nie wiem, co mi z tym Mielnem, przecież byłam tam 30 lat temu i jakoś mi się nie spieszy wrócić 😉 ).
Wybieram Los Angeles 🙂 .
I jeszcze jedna mała uwaga. Nie będę pisać o rzeczach „turystyczno- oczywistych”. Takie informacje też są zawsze bardzo ciekawe i sama często od nich zaczynam rozeznanie wyjazdowe. Ale w tym wypadku, będę starała się skupić na „czymś więcej”, czy, tym samym, alternatywie do głównych aktywności wycieczek mniej lub bardziej zorganizowanych 😉 .
Kolejność polecanych działań też nie ma większego znaczenia.
1. Jazda rowerem przy oceanie wzdłuż plaży Santa Monica/ Venice Beach
Droga rowerowa „Marvin Braude Bike Trail” to ścieżka, która zaczyna się „powyżej” Santa Monica i ciągnie przez 35 km na południe Kalifornii, przy samej plaży. Przecina też całą Venice Beach. Jest wystarczająco szeroka i świetnie utrzymana.
Dla mnie, jest to podstawowy sposób przemieszczania się w tych okolicach. Więcej informacji o geografii obszaru Los Angeles znajdziecie w tym wpisie.
Rowery można wypożyczyć w wielu miejscach wzdłuż trasy, przy samej plaży (np. w Perry’s Cafe, która ma swoje 4 punkty w Santa Monica), czy w „powyżej”, w mieście. Cena to ok. 30 $ za dzień.
Od niedawna ruszyły też rowery miejskie w Santa Monica/ Venice- Breeze Bike Share , które mają obecnie 79 stacji.
Jazda rowerem wzdłuż, według mnie, jednej z najpiękniejszych plaż na świecie, mijanie ludzi trenujących wszelakie dyscypliny sportu, jeżdżących na rolkach, deskorolkach, wrotkach i milionie innych sprzętów, mijanie słynnych z teledysków oraz filmów miejscówek: skatepark’u, boisk do koszykówki, siłowni na odkrytym powietrzu „Muscle Beach”, obserwowanie przy tym wschodów (to nie dla mnie 😉 ) i zachodów słońca (to już tak 🙂 !), i towarzyszące temu odczucie pełnego oderwania, w prawdziwie kalifornijskim stylu, jest absolutnie bezcenne.
2. Zakupy w „Whole Foods Market”
Może Was zdziwić ta pozycja na liście, bo faktycznie, co jest takiego niesamowitego w zakupach w sklepie spożywczym?
Na początek kilka informacji podstawowych. Jest to sieć sklepów ze zdrową, organiczną żywnością, mocno wspierająca też lokalne biznesy, dostawców, pomagająca lokalnym społecznościom i osobom niepełnosprawnym.
Sieć została założona w latach 80-tych w Austin, Teksas. W chwili obecnej posiada 435 sklepów w USA, Kanadzie i Wielkiej Brytanii. W swoim asortymencie ma ponad 2600 produktów naturalnych i organicznych.
Ale wizyta w „Whole Foods”, szczególnie w Kalifornii to coś więcej niż zakupy. To „social event” 🙂 .
Oprócz faktu, że można kupić naprawdę świetne eko produkty czy też gotowe dania różnych kuchni świata, codziennie na świeżo przygotowywane, można się po prostu „lansować” 🙂 .
Jest to zjawisko absolutnie naturalne dla tego miejsca, przyciąga tym samym odpowiednich ludzi, podobnie jak inne, modne kluby czy restauracje.
W kalifornijskich sklepach sieci bywają głównie dobrze sytuowane, świadome, dbające o zdrowie, kondycję i wygląd osoby. Jest to właśnie taki obraz Ameryki, jaki znamy z wielu amerykańskich seriali o dobrze wyglądających, szczupłych, wysportowanych, (wiecznie) młodych ludziach 🙂 .
Mój znajomy, były model Versace, a obecnie osoba zawodowo promująca zdrowy styl życia i dobry wygląd, poznał w „Whole Foods” swoją żonę. A mój mąż spotkał znaną hollywodzką aktorkę, która pierwsza powiedziała do niego „Hi” 🙂 (o czym do dzisiaj wspomina z rozrzewnieniem 😉 ).
Dla zainteresowanych, wydaje się to być świetna alternatywa do portali randkowych 🙂 . A dla mnie, klimat tego miejsca i same zakupy są takim doświadczeniem, za którym tęsknię, tak samo jak za kalifornijskim słońcem i plażą.
Co ciekawe, zupełnie inna atmosfera panuje w nowojorskich sklepach sieci, gdzie, jak to w Nowym Jorku, „każdy dba o własny interes” 🙂 . Nie byłam natomiast w „Whole Foods” w Wielkiej Brytanii i chętnie bym poznała opinie z tego rynku .
3. Uprawianie ulubionych sportów i aktywności ruchowych
Los Angeles to miasto nieograniczonych możliwości uprawiania wielu dyscyplin sportu, rozwoju osobistego i własnego hobby.
O moich pasjach: tańcu, jodze, zajęciach barre i możliwościach, jakie daje LA, pisałam już wcześniej . Ale to jest tylko mała część.
Czy to jazda na deskorolce w najbardziej znanym skatepark’u w Venice Beach, czy granie w koszykówkę na pobliskich boiskach, które przyciągają też najlepszych graczy streetball’u, czy uprawianie sztuk walki w parkach, opcji jest mnóstwo. Oferta zajęć zorganizowanych jest też prawdopodobnie największa na świecie.
Począwszy od dawno już istniejących po najnowsze trendy fitness, „boot camp’y” czyli treningi funkcjonalne w grupie, sporty wodne, tradycyjne dyscypliny sportu takie jak tenis, baseball, piłka nożna czy futbol amerykański. Na każdym poziomie zaawansowania i w każdym wieku można znaleźć odpowiednie zajęcia.
Warto sobie sprawdzić, jakie są opcje w ulubionej dyscyplinie i spróbować, bo wrażenia mogą być wyjątkowe. Też już kiedyś wspominałam, że dobre oferty sportowo- rekreacyjnych zajęć można znaleźć na amerykańskim Groupon’ie czy podobnych portalach zakupów grupowych.
4. Jedzenie meksykańskie
Nie raz spotkałam się z opinią, że „Mexican food” w Kalifornii jest lepsze niż w samym Meksyku 🙂 . A to za sprawą ogromnej podaży i dostępności oryginalnych produktów.
Restauracje i bary meksykańskie, od bardzo prostych potraw ulicznych po mocno wyszukane, cieszą się ogromną popularnością w Los Angeles.
I jak zawsze, warto zrobić rozeznanie w internecie na stronach typu yelp, zagat czy zomato lub popytać lokalnych mieszkańców o polecenia.
W naszym przypadku, przyjaciele z Santa Monica zabrali nas do świetnego baru meksykańskiego, który z zewnątrz wygląda dosłownie jak rudera nie budząca zaufania. W środku natomiast tętni życiem i serwuje fantastyczną i świeżą kuchnię meksykańską.
Jedno jest pewne- sami byśmy tam nigdy nie weszli 😉 .
Odkąd spróbowałam smaku guacamole w LA i powąchałam świeżą kolendrę, nic w Europie nie jest w stanie zadowolić mojego podniebienia. Także uwaga, bo kalifornijskie jedzenie meksykańskie wciąga i stawia wysoko poprzeczkę 🙂 .
5. Pływanie na surfingu i sup’ie
Po części ten punkt zawiera się w pkt. 3. Ale specjalnie wyodrębniłam te 2 dyscypliny, ponieważ są esencją życia w Kalifornii i LA.
Co tu dużo pisać, każdy powinien tego spróbować. Jeśli nie surfing, to może trochę mniej wymagający sup czyli „stand up paddleboarding”.
Wzdłuż całej plaży Santa Monica i Venice Beach jest możliwe pływanie na sup’ie, podobnie w trochę odległym Malibu i na pobliskich plażach. W promocyjnych ofertach, wypożyczenie deski z wiosłem na cały dzień kosztuje 35 $, a 2-godzinna lekcja około 40 $.
W przypadku surfingu, najlepsze pobliskie miejscówki znajdują się w Venice Beach. Oferta jest bardzo duża, od samego wypożycznia deski i pianki na 2 godziny, w promocyjnej cenie ok. 30 $, przez lekcje (2 godz. za ok. 50$), po letnie obozy dla dzieci i młodzieży.
A jak nie samo pływanie, to zawsze można się polansować, nosząc, w mokrej piance, deski po Venice Boardwalk 😉 .
6. Jazda kabrioletem po słynnej Pacific Coast Highway/ PCH
Wiatr we włosach, widoki jak z co drugiego filmu o Kalifornii, poczucie wolności i kalifornijskiej „duchowości” (jest to mało zgrabne tłumaczenie angielskiego „spirituality”). To daje jazda bez dachu na drodze łączącej Santa Monica z Malibu i przechodzącej dalej w jedną z najpiękniejszych tras widokowych przez Big Sur w Kalifornii.
Na mojej liście „rzeczy, które muszę zrobić przed śmiercią” to zawsze było gdzieś wysoko 🙂 . Nawet wtedy, kiedy nie wiedziałam jeszcze, że droga o której myślę nazywa się PCH i dokąd prowadzi. Obrazki znałam tylko z amerykańskich filmów 😉 .
Rada praktyczna, jeśli nie tradycyjne wypożyczenie kabrioletu w wypożyczalniach aut, dobrą opcją są samochody na godziny.
My wielokrotnie korzystaliśmy z zipcar , gdzie za pomocą aplikacji w telefonie można sprawdzić samochody dostępne w pobliżu i je wypożyczyć. W Santa Monica dostępne były też kabriolety 🙂 . Aby móc korzystać z tej opcji, trzeba najpierw się zarejestrować, wykupić abonament i podać amerykański adres wysyłki karty.
Jest to świetna alternatywa na dłuższe pobyty, kiedy nie ma potrzeby posiadania samochodu na stałe.
7. Koktajl, lunch czy kolacja w rooftop bar
Wybór barów i restauracji znajdujących się na dachach wieżowców i hoteli w Los Angeles najlepiej powiązać z lokalizacją i porą dnia.
Czy obserwowanie zachodu słońca z widokiem na plażę Venice Beach/ Santa Monica, czy słynnego Sunset Strip, znaku Hollywood lub dachów wieżowców Downtown LA, każda opcja przynosi niezapomniane wrażenia.
Warto wcześniej zrobić rozeznanie, czy w danym miejscu i porze obowiązują rezerwacje lub mają miejsce jakieś planowane imprezy.
Każdy lokal ma też swój klimat, bardziej codzienny lub elegancki, niektóre bary mają nawet baseny. I też, w zależności od zasad i pory dnia, czy miejsce jest odpowiednie dla dzieci. Niektóre bary oferują „happy hours”, z reguły w dni powszednie, w godz. 16:00-19:00 🙂 .
8. Ćwiczenia na Muscle Beach
Kolejna sportowa „must-do”.
Oryginalna Muscle Beach znajduje się w Santa Monica, w bliskiej odległości od mola Santa Monica Pier. Do dyspozycji ćwiczących są drabinki, drążki, przyrządy do ćwiczeń gimnastyczno- akrobatycznych.
Druga jest w Venice Beach i ma charakter bardziej siłowni kulturystycznej, w której stałym bywalcem swego czasu był Arnold Schwarzenegger.
Patrząc na wygimnastykowane, o nienagannych sylwetkach, osoby, podciągające się z gracją na drążkach czy z lekkością przechodzące wiszące kółka gimnastyczne, mogłoby się wydawać, że „każdy tak potrafi”. I chociażby dlatego, należy samemu spróbować 🙂 .
Na Muscle Beach ćwiczą zarówno profesjonaliści, jak i przypadkowi turyści, dzieci, po prostu każdy. Panuje ogólne poszanowanie aktywności drugiej osoby, obowiązują niepisane reguły kolejności wśród ćwiczących, wiele osób z przyjemnością prezentuje i uczy technik.
A atrakcją samą w sobie jest obserwowanie napinających się mięśni na opalonych ciałach sportowców, bardzo często bez koszulek 😉 .
9. Trekking i wędrówki po górach
Los Angeles ma wszystko, jak mawiają Amerykanie. I ocean, plażę, pustynię i góry.
Na wędrówki piesze, lekki trekking czy bieganie po wzniesieniach, okolice samego LA są idealne. Nie trzeba być mocno doświadczonym i wytrawnym turystą, ponieważ stopień zaawansowania szlaków jest w większości łatwy i umiarkowanie trudny.
W samym Los Angeles i Santa Monica jest co najmniej 5 głównych i znanych punktów wypadowych na wędrówki. Trasy mają długości od ok. 2 km do 8 km.
Muszę przyznać, że jest to jedyna z wypisanych tutaj rzeczy, której jeszcze nie spróbowałam. I podczas kolejnych wizyt w LA obiecuję sobie, że tym razem tego dokonam. Ale jakoś mi nie wychodzi 🙂 . Teraz, kiedy wpisałam tę aktywność na listę, nie mam już wyboru. Ale, ale, żeby nie było, znam osoby, co to regularnie robią. To tak jakby trochę zaliczone, prawda 🙂 ?
10. Mecz NBA w Staples Center
Wiem, że ten punkt niektórym może wydać się całkowicie abstrakcyjny i bezsensowny, jeśli nie jest się fanem koszykówki. To wtedy słowo „NBA” można zamienić na „NHL” (liga hokejowa) lub koncert gwiazdy światowego formatu 🙂 .
Staples Center w Los Angeles to jedna z najbardziej znanych na świecie hal sportowych. Mieści około 20.000 widzów koszykówki, hokeja, koncertów czy innych ważnych wydarzeń sportowo- artystycznych.
Jest siedzibą 2 drużyn ligii NBA: Los Angeles Lakers i Los Angeles Clippers oraz hokejowej drużyny ligii NHL- Los Angeles Kings.
Jako, że jestem fanem koszykówki i w młodości byłam nawet cheerleaderką 🙂 , to zaliczenie meczu Los Angeles Lakers w Staples było marzeniem.
Udało mi się zrealizować je właśnie w tym roku i to w bardzo ważnych okolicznościach w historii klubu. Miniony sezon był ostatnim dla najważniejszego i jednego z najbardziej utytułowanych graczy w historii ligii NBA, Kobe’go Bryant’a.
Zobaczenie gry na żywo, emocje i zachowania widzów w hali, cała organizacja meczu w iście „amerykańskim stylu” było po prostu bezcenne. Dla takich chwil warto mieć marzenia!
To jest taka moja, trochę prywatna, dziesiątka.
Nie rezygnujcie z zobaczenia Hollywood Boulevard, przyłożenia ręki do odcisku dłoni ulubionej gwiazdy czy zrobienia sobie zdjęcia ze znakiem Hollywood.
Bo gdyby nie to, to przecież nikt by nie wiedział, po co właściwie jeździ się do Los Angeles i Kalifornii 😉 .
I ja pewnie też nigdy bym tam nie trafiła. A wtedy pozostałoby tylko jedno zasadnicze pytanie: „Jak żyć, proszę Was, jak żyć?”