Zanim przeczytasz ten wpis, zajrzyj tutaj . Musisz najpierw poznać kilka podstawowych faktów o statkach Disney Cruise Line. I genezie naszej wyprawy.
A jeśli nie lubisz za dużo wiedzieć, ale za to czujesz, że rejs „Disneyem” jest dla ciebie, to nie czytaj dalej. Masz rację, będzie git.
Ten tekst przygotowałam dla osób lubiących wiedzieć i umiarkowanych fanów niespodzianek.
Do napisania go zmotywowały mnie pytania, które otrzymuję od różnych osób. A dotyczą wielu aspektów rejsu, atrakcji, jedzenia, portów docelowych i nawet choroby morskiej.
Apropos tego ostatniego, na szczęście nic takiego sie nie wydarzyło w naszej rodzinie. Generalnie, odczucie „bujania” było bardzo przyjemne, szybko usypiało i tylko czasami powodowało lekkie zataczanie. Po zejściu na ląd natomiast, przez kilka pierwszych godzin, miałam „miękkie nogi”. Nie zdecydowałam się na symulator startu lotu kosmicznego w odwiedzanym w tym dniu Kennedy Space Center, przy bazie NASA na przylądku Canaveral. Ale męska część mojej rodziny, i owszem. Zresztą bardzo im się podobało.
Co można robić na statku Disney Dream?
Odpoczywać i się lenić.
I naprawdę niczym nie przejmować. Rejs jest tak pomyślany, aby każdy czuł się dobrze i spędzał czas według własnej woli. W luźny i nienachalny sposób.
Jeśli jesteś fanem opalania i leżenia na leżaku w pełnym słońcu, z widokiem na ocean lub porty docelowe, możesz to robić do wieczora, w strefach rodzinnych lub tylko dla dorosłych. Podczas leżenia na tym leżaku, możesz oglądać bajki i filmy Disney’a, które wyświetlane są na wielkim ekranie na głównym pokładzie, do późnych godzin nocnych.
Jako dorosły bez asysty dziecka, możesz siedzieć w barze basenowym i popijać drinki do 22:00.
Odpoczywać aktywnie.
Kąpiąc się w dwóch basenach na głównym pokładzie. Albo, jeszcze lepiej, zjeżdząjąc na ślizgawce- rurze „Aqua Duck”, która jest spektakularną atrakcją dla osób w każdym wieku. Co naprawdę fajne, że zjeżdżalnia czynna jest do 20:30. Jazdy wieczorne albo przy zachodzie słońca, na środku oceanu, zapierają dech w piersiach!
W strefie sportowej, można grać w koszykówkę na specjalnym boisku, w mini-golfa lub ping-ponga.
Na 4 pokładzie, można biegać. Pętla dookoła statku wynosi 400 jardów, czyli ok. 360 metrów. Nie biegałam, bo nie lubię, ale za to chodziłam na zajęcia jogi w fitness klubie.
Joga była na podstawowym poziomie, z oczywistych względów. I co ciekawe i właściwie przewidywalne, na sali było około 10 osób. Przy 3000 pasażerów na całym statku.
Siłownia z bieżniami i atlasami do ćwiczeń też nie była specjalnie wypełniona. Oprócz kilku gości, głównie trenowała załoga statku. Pasażerowie ewidentnie przyjechali odpoczywać, nawet od zwykłej aktywności fizycznej. No i pojeść. Ale, o tym w dalszej części.
Ogladać filmy w kinie i występy na żywo w teatrze.
Kino jest genialne. Bardzo stylowe wnętrze, przyjazne, ze świetnym wyposażeniem i nagłośnieniem, także z opcją 3D. Repertuar filmowy obejmuje nowości studia Disney, zarówno animowane, jak i filmy fabularne.
Podczas naszego rejsu, wyświetlane były bajki „Vaiana: Skarb Oceanu”, „Gdzie jest Dory?”. Oraz filmy „Dr. Strange” i „Gwiezdne Wojny: Łotr 1”, w różnych godzinach, przez wszystkie dni. Nawet można kupić „kinowy” popcorn i napoje.
W teatrze na żywo, co wieczór wystawiane są spektakle w broadway’owskim stylu. Są w pełni profesjonalne, z pełną oprawą artystyczną. Można je porównać do występów w amerykańskich Disneylandach, gdzie zatrudniani są profesjonalni artyści. A scenariusze, kostiumy i scenografia trzymają bardzo wysoki „disneyowski” poziom.
Dzieci i rodzice mogą spedzać czas razem lub niezależnie.
O tym, częściowo pisałam już w poprzednim wpisie. Kluby dla dzieci i młodzieży oferują animacje oraz zabawy dla różnych grup wiekowych, w których rodzice/ dorośli nie powinni lub nie moga uczestniczyć. Chyba, że są to rozrywki rodzinne. O tym zawsze informuje, codziennie dostarczany do kajut, informator, z pełnym grafikiem na dany dzień. Albo aplikacja mobilna.
Jedną z ulubionych atrakcji mojego 9-letniego syna, była gra „Agencja detektywistyczna” polegająca na interaktywnej zabawie w różnych częściach statku i rozwiązaniu zagadek detektywistycznych. Mój mąż zresztą też się świetnie przy tym bawił. A ja byłam na jodze, w tym czasie. Mieliśmy robić przecież to, na co każdy ma ochotę.
Na początku rejsu, na głównym pokładzie jest organizowana impreza dla wszystkich gości, z występami, śpiewem, postaciami Disney’a. Odbywa się ona podczas opuszczania portu Canaveral. Ciekawostką jest, że każde wypływanie z portów sygnalizowane jest przez charakterystyczną syrenę grającą motyw z filmów Disney’a. Także, gdyby ktoś zapomniał wsiąść na pokład, to na pewno usłyszy. Że jest już za późno.
Co wieczór, organizowane są imprezy, tańce, karaoke, zabawy, występy artystyczne i konkursy. Główną atrakcją jest bal piratów, organizowany w 3 dobie podczas 4- nocnego rejsu. Goście otrzymują wtedy pirackie gadżety i proszeni są o przygotowanie strojów już na kolację. Oczywiście, jest to fakultatywne. Niektórzy, bardzo wczuwają się w rolę i stroje mają bardziej stylowe niż sam Jack Sparrow. A inni, nie biorą do głowy. Podczas takiego wieczoru, na głównym pokładzie w nocy organizowany jest dodatkowo pokaz fajerwerków.
Dla co bardziej wytrwałych i zdeterminowanych, atrakcją jest polowanie na zdjęcie z postaciami Disney’a. W codziennym grafiku, jest całe zestawienie, kto, gdzie i na ile się pojawi. I w większości przypadków, ustawiają się całe kolejki, żeby zrobić sobie fotkę z Mickey czy Pluto. Musi być chyba coś niezwykłego w tych przebraniach. Bo nawet mój już nie najmniejszy syn stwierdził, że chciałby mieć taką pracę.
Prowadzić aktywne życie towarzyskie i nocne.
Dorosłe, ma się rozumieć. Bo dzieci w tym czasie, mogą bezpiecznie spać w kajutach. Przecież nigdzie nie uciekną i raczej nikt ich nie ukradnie.
Pamiętacie, że na Disney Dream jest jedenaście restauracji, barów, klubów i dyskotek w różnych stylach. Od godzin południowych do poźnej nocy można „zwiedzać” i zmieniać miejscówkę według upodobań i nastroju.
Można przez cały pobyt (łącznie z plażą na Castaway Cay) przebywać tylko w strefach dla dorosłych, o czym też już wspominałam.
Jedno jest pewne, czy to rodzinnie czy oddzielnie, wybór rozrywek, bardziej czy mniej aktywnych, jest ogromny. I co bardzo ważne, są to usługi na najwyższym poziomie. Nie ma tutaj kiczu, prowizorki i bylejakości. Pełen profesjonalizm na każdym kroku.
Co można zobaczyć na rejsie poza statkiem?
Nasz rejs, dla przypomnienia, obejmował 4 noce. W tym porty docelowe: Nassau- Bahamy oraz Castaway Cay- prywatną wyspę Disney’a na Bahamach.
Do Nassau przybiliśmy już ok. 8 rano, następnego dnia po wypłynięciu z Portu Canaveral na Florydzie. I właściwie od tej pory, już można wyjść na wyspę. Najważniejsze, żeby zdążyć wrócić do ok. 17:00 (szczegółowa godzina podawana jest w grafiku).
Nassau turystycznie kojarzy się przede wszystkim z wyspą Atlantis Paradise, z charakterystycznym hotelem, aquaparkiem i kasynem. Tak, jak w filmie z Salmą Hayek i Piercem Brosnanem „Po Zachodzie Słońca”. I z niebiańską plażą Paradise Island, z reklamy batoników „Bounty”.
Przy samym porcie można zwiedzić stosunkowo niewielkie centrum z ciekawą architekturą, pomalowanymi na jaskrawe kolory niskimi domami z balkonami w stylu wiktoriańskim i kościołami. Niedaleko znajduje się Muzeum Piratów.
Główna ulica przy porcie- Bay Street to typowo turystyczna pułapka, ze sklepami i pamiątkami. Bahamy są strefą bezcłową i na każdym kroku ktoś próbuje coś sprzedać i przekonać, że nigdzie na świecie nie dostanie się tak dobrych cen. Szczególnie produktów luksusowych, takich jak zegarki, markowe torebki czy biżuteria.
Przejście tą ulicą było bardzo męczące i właściwie nie planując wizyty na plaży czy w aquaparku, najsensowniejszym rozwiązaniem wydawał się wcześniejszy powrót na statek. Ku ogromnej radości mojego syna. Mojej zresztą również.
Paradise Island nie odpuściłabym tak lekko, gdyby nie fakt, że w kolejnym dniu mieliśmy spędzić cały dzień na rajskiej plaży prywatnej wyspy.
I właśnie wyspa Castaway Cay jest dokładnie taka. Rajska, nieduża, z lazurową wodą, białym piaskiem, egzotyczną roślinnością. Karaiby w pełnej krasie.
Jest to prywatna wyspa, co w praktyce oznacza, że tylko statki Disney’a do niej zawijają. Rankiem, a po południu odpływają. I cała obsługa również opuszcza wyspę.
W tym dniu, lunch w stylu barbecue serwowany jest na wyspie. A główne atrakcje oprócz opalania i kąpania się w morzu, obejmują snorkling, wypożyczanie sprzętów wodnych, zabawy w parku wodnym, rowery, gry zespołowe.
Dorośli mogą udać się do dalej położonej specjalnej ‚adult beach’, a młodzież do specjalnej, oddzielnej strefy.
Albo tak jak ja, można spędzić pół dnia na hamaku pod palmą.
Gdybym tylko jeszce z niego nie spadła i nie wylała całego, świeżego drinka, to pobyt byłby idealny.
Co można jeść na rejsie?
W dniu na rajskiej wyspie, w okolicach godzin wczesno- popołudniowych, nagle wyspa mocno opustoszała. Mimo, że jeszcze do czasu odpłynięcia statku było sporo czasu. Nasze prywatne śledztwo wykazało, że nastąpiło to za sprawą zamknięcia kuchni. I przeniesienia wszystkiego z powrotem na statek.
Jedzenie i jego ciągła dostępność w pakiecie to bardzo ważna część całej przygody. Praktycznie, jeść i pić można ciągle. Jeśli zamykają jedną restaurację, to otwiera się kolejna. W niektórych miejscach, z szybkim jedzeniem, można jeść do późnych godzin nocnych. A korzystać z darmowych automatów z napojami, przez całą dobę.
Przed rejsem, nie mając zbyt dużej wiedzy o rodzaju dostępnego jedzenia, byłam pełna obaw. Znając standardy amerykańskie, wiedziałam, że jednego, czego na pewno nie zabraknie, to hot dogów, pizzy i napojów gazowanych. I tak też było.
Ale to była tylko (gorsza) część całej kulinarnej oferty. Potrawy serwowane w czasie lunchu w postaci bufetu były tak różnorodne i bardzo wysokiej jakości, że nawet mojemu, wybrednemu i spaczonemu w stronę zdrowego i organicznego jedzenia, gustowi (dziwna ta odmiana) bardzo odpowiadały. Najbardziej cieszyła mnie dostępność owoców morza, ryb, warzyw i owoców. Sushi, paelle, ryby oceaniczne przyrządzone na różne sposoby, było w czym wybierać.
Ale największa uczta dla podniebienia i oczu była na kolacjach, które codziennie odbywały się w innej, tematycznej restauracji. I tutaj, były serwowane wykwintne dania z kart. Ślimaki, potrawy z kuchni francuskiej, przegrzebki, owoce morza, kaczka, potrawy wegańskie. Dania dziecięce też nie ograniczały się do frytek i burgera. Obsługa kelnerska była przy tym na najwyższym poziomie. Dzieje się to również za sprawą faktu, że pensje pracowników restauracji zależne są od poziomu napiwków. W znacznym stopniu.
Z czystym sumieniem, możecie mi w tym temacie zaufać. Jedzenie na takim rejsie, będzie odpowiadać każdemu. Zarówno fanom potraw szybkich i mocno przetworzonych, w nieograniczonych ilościach. Wybrednym i stawiającym na zdrowe odżywianie jednostkom czy smakoszom wykwintnych kuchni. Dzieci też będą zachwycone. Dodatkowo faktem, że są dopieszczane podczas posiłków, że karmi je ktoś z obsługi, dostają dodatkowy deser czy gadżety. Obsługa pamięta imiona i zawsze stara się zapewnić najwyższą jakość.
Czyli w skrócie, „będzie pani zadowolona”.
Na całej linii.
A ja na pytanie, czy popłynęłabym jeszcze raz, odpowiadam. Oczywiście. Nawet nieśmiało marzę, że kiedyś jeszcze mi się uda.