Po ponad pięciu miesiącach blogowania postanowiłam także sprawdzić się jako vlogerka i nagrywać treści video. Jak tak dalej pójdzie, to może zostanę nawet zagrajmerką (to słowo poznałam jakiś miesiąc temu dzięki synowi znajomego).
Tylko wtedy może być mały problem. Jedyną grą komputerową, którą przeszłam, był „Titanic”, na drugim roku studiów, czyli mniej więcej w 1996 roku. Ale gra była epicka, nie ma co.
Tak nas wciągnęła, że zarówno mój przyszły wtedy mąż, ja i nawet moja serdeczna analogowa koleżanka Ania, postanowiliśmy przestać chodzić na zajęcia. Stwierdziliśmy, że życie na tonącym statku jest ciekawszą opcją.
No, ale wiadomo, jak się skończyła historia Titanica 🙂 .
Moja motywacja do tworzenia vlogów wyglądała podobnie, jak w przypadku pisania bloga.
Poczułam, że powinnam zacząć to robić, kompletnie bez wcześniejszego przygotowania. Ba, nawet do niedawna nie wymieniłabym kilku znanych polskich czy światowych vlogerów.
Teraz jest już trochę lepiej 😉 .
Tak już w życiu mam, że najpierw spontanicznie coś robię, a potem ewentualnie uzupełniam o wiedzę teoretyczną. Jestem raczej człowiekiem czynu, niż słowa.
Jak już poczułam ten zew vlogowania, to stanęłam przed tematem sprzętu i obróbki filmów.
Po niewielkim riserczu, doszłam do wniosku, że na tę chwilę filmy będę kręcić głównie telefonem, konkretnie iPhone’m i czasami też kamerą GoPro. Czyli bez większych, nowych inwestycji.
Jedynym sprzętem, którego potrzebowałam, szczególnie po pierwszych próbach, był stabilizator/ gimbal.
Ten temat okazał się dla mnie jednak zbyt wymagający. Szczególnie, jak szukałam czegoś bardziej uniwersalnego.
Wtedy z pomocą przyszedł mój techniczny mąż 🙂 . Znalazł stabilizator 3-osiowy gimbal FY- G4 Pro. Według producenta jest on przeznaczony do iPhone’ów (i też jako jedyny sprzedawany w Apple Store’ach). My też przetestowaliśmy go do Samsung Note’a i działa bez zarzutu.
Bardzo polubiłam mój nowy sprzęt. Nawet jakiś Amerykanin powiedział, że tak kręci filmy sam Guy Richie. To mi się baaardzo spodobało 😉 .
Podstawowe przygotowanie techniczne uzupełniłam jeszcze o 2 sprzęty, bez których byłoby dość trudno uzyskać satysfakcjonującą jakość nagrań.
Pierwszy to mikrofon do telefonu- iRig Mic Lav. Tutaj oparłam się na poleceniu autorytetu z dziedziny social mediów i Facebook’a- Mari Smith.
Jest to optymalne połączenie małego sprzętu, o bardzo dobrej jakości i przystępnej cenie.
I ostatni, poręczny statyw Joby Gorillapod, który dzięki swojej elastycznej konstrukcji może być używany w każdych warunkach.
Teraz już możecie odetchnąć z ulgą, bo to koniec wątku technicznego.
Nic innego mi już nie pozostaje, tylko nagrywać te vlogi. Tak, po prostu.
W Kalifornii i podczas innych podróży, nie będą to typowe przewodniki turystyczne. Nie znajdziecie tu informacji, co każdy turysta powinien zobaczyć i odhaczyć. Bo sama już od dawna tak nie podróżuję.
Będę chciała pokazać za to, co mnie urzekło, zdziwiło i dało do myślenia. Dlaczego w pewne miejsca ciągle wracam i uważam, że warto się tym dzielić.
Co do przyszłości i długodystansowego pomysłu na vlogi, to mogę powtórzyć wcześniejszą myśl. Najpierw coś zrobię, a potem o tym opowiem. Nie planuję planowania i nie rozpisuję grafików.
Jedno mogę zapewnić, że jak coś robię, to wkładam w to serce.
Zobaczcie sami, jak mi wyszła pierwsza próba i dlaczego właściwie postanowiłam zostać vlogerką z palmą w tle.