Ćwicząc jogę naszła mnie pewna myśl. Właściwie, ni z gruszki, ni z pietruszki. Ale chyba o to w jodze też chodzi. Żeby mózg powędrował w rejony trochę niezbadane.
Pomyślałam sobie, że ja właściwie nie jestem w niczym wybitna. Że zawsze w moim życiu było wiele rzeczy, w których byłam dobra i też bardzo dobra. Ale chyba jednak nigdy w niczym wybitna. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę tych rzeczy było bardzo wiele i właściwie nigdy nie skupiłam się na czymś, poświęcając temu cały mój czas i energię. A nawet wręcz przeciwnie. Często po ekstremalnym zaangażowaniu na początku, odpuszczałam czy też całkiem rezygnowałam. I znajdowałam sobie coś nowego.
W moim, prawie czterdziestoletnim życiu (aaa ratunku, to się nie dzieje!) byłam wzorową uczennicą, według mojego nauczyciela z podstawówki- świetną matematyczką z ogromnym potencjałem, tancerką tańca współczesnego, ludowego, reprezentantką uczelnianą w aerobiku sportowym, cheerleaderką, absolwentką 2 niezwiązanych ze sobą kierunków studiów, tłumaczem dwujęzycznym, dyrektorem marketingu, HR-owcem, przedsiębiorcą, twórcą marki meblowej. A teraz dodatkowo jeszcze blogerką.
I gdzieś tam znowu powielał się schemat, że w tych wszystkich dziedzinach byłam dobra i bardzo dobra. Ale na niczym nie skupiłam się w wystarczający sposób, aby stać się wybitną. I móc o sobie powiedzieć „wybitna specjalistka w dziedzinie”. Bo za każdym razem, kiedy próbowałam się zawęzić i ograniczyć pola zainteresowań, to odczuwałam ciągły niedosyt, który nierzadko przeradzał się we frustrację. Dodatkowo dochodziło często poczucie znudzenia tematem, czy wrażenie, że już osiągnęłam mój własny szczyt rozwoju w danej dziedzinie.
To wszystko razem często powodowało stres i poczucie winy. Że mam słomiany zapał, że nie jestem konsekwentna, że środowisko wymaga ode mnie pewnych deklaracji i stabilności, których nie jestem w stanie zapewnić.
I tak myśląc sobie o tym wszystkim na tej jodze, potem jak na zawołanie natrafiłam na wykład w ramach TED pod tytułem „Dlaczego niektórzy z nas nie mają jednego, prawdziwego powołania?”.
Historia mojego życia, można by rzec. Okazało się, że takie osoby określa się mianem „multipotencjalnych”.
Multipotencjalne jednostki mają wiele zainteresowań, są wszechstronne i ambitne. To „ludzie Renesansu”. Nie powiem, żeby mi się nie podobało to określenie 😉 .
Można wyróżnić u nich 3 główne cechy.
Pierwsza- synteza pomysłów.
Czerpanie inspiracji i idei z różnych dziedzin. Tak też się rodzi innowacja.
Na przykładzie mojej rodziny, a w szczególności mojego męża, który jest jeszcze bardziej multipotencjonalny niż ja, mam na to najlepszy dowód. Dzięki połączeniu kilku pasji i wiedzy z różnych dziedzin, stworzył przedsięwzięcie, które pozwala nam realizować nasze marzenia życia według własnych zasad i w ciągłej podróży. Najlepsze pomysły też często powstają w zespołach multidyscyplinarnych, gdzie nie ma rutyny, która zabija kreatywność.
Drugie- zdolność szybkiego uczenia się.
Ciągłe odkrywanie nowych rzeczy powoduje, że proces uczenia się jest ciągły. I te osoby się go nie boją i mają wprawę w „trudnych początkach”. A dodatkowo jeszcze, wiele dziedzin jest ze sobą powiązanych, także często nie trzeba zaczynać nauki od samego początku.
To trochę też tak, jak z uczeniem się kolejnego języka obcego, tak sobie myślę. Pewne schematy pozostają te same, nie mówiąc już o podobieństwach poszczególnych wyrażeń, słów czy konstrukcji gramatycznych. Czy przy poznawaniu nowej dyscypliny sportu. Osoba „wysportowana” zawsze będzie miała łatwiej. I to właśnie taka, nie za mocno wyszkolona w innej dyscyplinie. Dzięki temu nie ma zbyt mocno zakorzenionych nawyków czy maniery, które często są trudniejsze do przejścia, niż w u osób całkowicie początkujących.
Trzecie- elastyczność.
Cecha, która jest prawdopodobnie jedną z kluczowych we współczesnym świecie. Szczególnie w biznesie, na rynkach zawodowych, we współczesnej gospodarce. Wystarczy popatrzeć na to, co wydarzyło się przez ostatnie 10 lat w światowej ekonomii. Osobiście znam osoby, które przez ten czas musiały się całkowicie przeorganizować zawodowo. Nierzadko były mocne upadki i odbicie się od samego dna. Jest to też cecha, ciągle dość dla nas nowa. Bo przecież nasi rodzice i dziadkowie, z reguły większość życia pracowali w tych samych zawodach i firmach.
Nigdy nie jest za późno na zmianę, a najlepszy moment to jest właśnie ten moment. Osoby multipotencjonalne mają duże w tym doświadczenie. Modne dzisiaj hasło „wychodzenia ze strefy komfortu” i stawianie czoła nowym wyzwaniom jest mimo wszystko kluczowe.
A jak to wszystko się ma do współczesnego trendu wąskich specjalizacji i bardzo wczesnych życiowych wyborów?
No właśnie i tu, według mnie, pojawia się największy problem.
Obecnie, normy społeczne zbyt wcześnie wymagają zawężania się i wyboru tak zwanej „specjalizacji”. Przecież już uczniowie gimnazjum muszą wybrać przedmioty, na których skupią się w liceum, a w kolejności- na maturze. Dobór kierunku studiów też jest uwarunkowany w dużym stopniu wyborami w wieku 16- 17 lat.
Jak możemy od kilkunastoletniego człowieka wymagać, żeby wiedział, jaki zawód i ścieżkę zawodową ma obrać, teoretycznie na większość swojego życia?
Jak wielu młodych ludzi dokładnie wie, co w ogóle chce w życiu robić?
I właściwie dlaczego nie stawia się na rozwój właśnie ogólnokształcący, odkrywanie wielu dziedzin i multidyscyplinarność?
Może znacie odpowiedzi na te pytania? Bardzo chętnie bym je poznała.
Z mojego doświadczenia, z niedawno bardziej usystematyzowanej wiedzy na temat osób multipotencjonalnych i po prostu intuicji, stawiam na wszechstronność. A wąskie specjalizacje i tak się wyklują tam, gdzie należy. Bo grunt, to robić coś z pasji. Jednej czy kilku. Naraz czy osobno.
Nie patrzeć na obecną koniunkturę, mody i wszelakie „prognozy”. I nie dać sobie wmówić, że sukces osiągają tylko wysoko wyspecjalizowani specjaliści.
Dlatego na stwierdzenia mojego syna, że chce być koszykarzem jak Michael Jordan, robić filmy w Hollywood i w nich też grywać, najlepiej Iron Man’a, mówię, że OCZYWIŚCIE. Może być wszystkim, kiedy, jak i gdzie zechce.
A Wy kim chcecie być, jak dorośniecie 🙂 ?
PS. Referencyjny wykład TED- Emilie Wapnick „Dlaczego niektórzy z nas nie mają jednego, prawdziwego powołania?”