Już mnie nie lubicie, prawda? Taki tytuł może szybko zepsuć humor. No to, podaję również tytuł zastępczy: „Pięć dni na dużym statku, na morzu”. I kto to wie, czy było fajnie, czy nie. Od razu człowiekowi lepiej na duszy, że może choroba morska chociaż zatruła życie, albo inne plagi i nieoczekiwane zdarzenia losowe.
W wersji pierwotnej, muszę niektórych zmartwić. Ten rejs to jest moje podróżnicze odkrycie ostatnich lat. Co więcej, nigdy w życiu bym wcześniej tak nie pomyślała. Ale od początku.
Wszystko zaczęło się półtorej roku temu.
Po raz pierwszy byliśmy wtedy w Miami i na Florydzie. Jadąc z Miami do South Beach jednym z mostów, znanych z wielu amerykańskich filmów, po jednej stronie mija się port. Do niego przybijają statki- wycieczkowce, gdyż Miami jest jednym z głównych portów wypadowych na Karaiby, Bahamy czy rejsy transatlantyckie.
Jadąc kiedyś tym mostem, nasz sześcioletni wtedy syn, zaczął krzyczeć.
„Patrzcie to ten statek! Statek Disney’a! Znam go z youtube’a! Jest najlepszy na świecie! To jest moje największe marzenie, żeby nim popłynąć! Popłyniemy?!”
„No fajny ten statek, ale my z tatusiem nie jesteśmy fanami rejsów. Namów dziadków. Z nami, może kiedyś na emeryturze”.
I tak mniej więcej, wtedy temat został zakończony. Przez te kilkanaście miesięcy, po drodze były różne inne youtubowe fascynacje. Jak można przypuszczać.
Planując tegoroczną zimę na Florydzie i południu USA, przypomniałam sobie o tym statku. Nie mówiąc nic synowi, wspomniałam mężowi, że może powinniśmy zbadać temat i wyrobić sobie zdanie. A przede wszystkim, odpowiedzieć na kilka zasadniczych pytań.
Wycieczkowce Disney’a- ale o co chodzi?
Najpierw dzięki mojemu synowi, a potem już po własnym szperaniu, doszłam do podstawowych i kluczowych informacji.
Disney posiada flotę Disney Cruise Line, która obejmuje cztery wycieczkowce: Dream, Fantasy, Magic i Wonder. Każdy z nich stworzony jest w bajkowym stylu, z wyjątkową dbałością o detale w wystroju wnętrz i sposobie organizacji rejsów.
Statki Wonder i Magic to najstarsze wycieczkowce we flocie (Magic w 2013 r. przeszedł pełną modernizację). Każdy z nich jest luksusowy, ale różnią się wystrojem wnętrz i detalami.
Fantasy i Dream to bliźniacze statki, młodsze i większe od pozostałych. Wystrój Fantasy nawiązuje do stylu Art Nouveau, natomiast Dream do Art Deco. Obydwa mają ok. 330 m długości, 14 pokładów, zabierają 4000 pasażerów i ok. 1500 osób załogi.
Dream zajmuje dziesiąte miejsce spośród największych wycieczkowców świata. I właśnie, jego wybraliśmy na naszą wyprawę.
Moja wcześniejsza wiedza o tego typu statkach była równa zeru. Stąd, będę podawać informacje, które dla wytrawnych i doświadczonych fanów takiego rodzaju podróżowania mogą wydawać się oczywiste. Dla mnie, wszystko było nowością i jednym, wielkim zaskoczeniem.
Im więcej czytałam i sprawdzałam wcześniej, tym bardziej zaczął mnie temat fascynować.
Najbardziej bezcenna była mina i reakcja mojego dziecka, gdy dowiedział się o naszej decyzji, że płyniemy. Powiedział, że to jest najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Ja myślę, że był na pewno jednym z tych dni. I przez cały późniejszy pobyt na statku, jego zachwyt tylko się potęgował. A na koniec stwierdził, że chce tu mieszkać. Albo przynajmniej pracować jako Goofy.
Dlaczego statek Disney Dream?
Z kilku powodów. A pierwszy był najważniejszy. Dla mojego męża.
1. Tylko na Disney Dream dostępny jest Sokół Millenium z „Gwiezdnych Wojen”. Jest to replika statku z kokpitem, z którego można sterować oraz 2 dodatkowe przestrzenie, idealnie oddające wnętrze tego filmowego.
2. Odpowiadał nam termin, trasa i długość rejsu. Były to 4 noce, w lutym. Trasa: Port Canaveral- Nassau, Bahamy- prywatna wyspa Disneya na Bahamach, Castaway Cay- dzień na morzu- Port Canaveral.
3. Jedną z atrakcji jest spektakularna zjeżdżalnia wodna na pokładzie statku- AquaDuck. Nie każdy statek ją posiada.
4. Wielkość i rozmach. Jak szaleć, to szaleć.
Dla kogo właściwie jest taki rejs?
Mówiąc krótko, dla wszystkich. Oczywistym skojarzeniem jest fakt, że są to atrakcje typowo dla dzieci. Moje pierwsze też takie było. Ale sposób organizacji rejsów i przestrzeni na statku jest tak pomyślany, że każda grupa wiekowa ma oddzielne i wyjątkowe rozrywki.
Oczywiście, jest bardzo wiele fantastycznych stref wspólnych- rodzinnych. Ale osoby niekoniecznie kochające dzieci 24/7, szczególnie cudze, mogą czuć się również bardzo komfortowo podczas rejsu. O tym, więcej w dalszej części.
Co robi największe wrażenie?
Całokształt, dbałość o detale i wzorcowa organizacja. Od momentu wykupienia rejsu na stronie firmowej Disney Cruise, stajemy się częścią magicznego świata. Takiej perfekcyjnie działającej machiny, w dobrym tego słowa znaczeniu.
Już same bilety przysłane na adres przez wyjazdem są pięknie wydaną książeczką informacyjną. Dostępna jest praktyczna aplikacja na urządzenia mobilne, która przed rejsem codziennie odlicza dni. W trakcie rejsu jest świetnym narzędziem pomagającym ogarnąć wszystkie bierzące wydarzenia i atrakcje. Pomaga w nawigacji, przypomina o zaplanowanych wydarzeniach, godzinach wychodzenia i wchodzenia na statek w portach docelowych, godzinach i miejscach posiłków (przykładowo kolacje codziennie odbywają się w innej, jednej z sześciu restauracji). Poprzez aplikację, można używać komunikatora na statku i mieć kontakt ze wszystkimi członkami rodziny.
W samym porcie w dniu wypłynięcia, wejście na statek odbywa się poprzez wyłączny terminal Disney’a.
Już tam, zaczyna się świetna przygoda i czuć niesamowitą atmosferę. Obsługa jest wyjątkowo miła i profesjonalna, bardzo pomocna oraz wyjątkowo cierpliwa. Jeśli znacie poziom obsługi amerykańskich Disneyland’ów i parków rozrywki Disney’a, można to do tego porównać i dodać jeszcze kilka punktów w górę.
Wejście na sam statek odbywa się w dostojny sposób. Każda rodzina witana jest w holu głównym poprzez wyczytanie nazwiska, oklaski i powitanie załogi.
Nie wierzę, żeby nawet największym sztywniakom to się mogło nie podobać. Ja się cieszyłam, jak dziecko.
Generalnie, na każdym etapie i w każdym miejscu podróży, do niczego nie można się przyczepić, mówiąc kolokwialnie. A wiadomo, że mamy takie tendencje, oj mamy.
Co więcej, cała ta perfekcyjna organizacja tak działa, że wszystko zostało za człowieka pomyślane. I to nie w taki narzucający się i krępujący sposób. Tak, to nie lubimy.
Na podstawie kilku przykładów, pokażę, co mam na myśli. Czasami są to bardzo małe rzeczy.
Takie jak chusteczki antybakteryjne. Przed każdym posiłkiem, rozdawane są przed wejściami do restauracji. Albo to, że tuż po wyjściu ze statku na plażę, rozstawione są stoły z podajnikami balsamów do opalania i środków przeciw- komarom. Inna sprawa, że podobno komara tam nikt nigdy nie widział. Ale kto wie, czy jakiś jeden wredny by się nie znalazł i dziabnął biednego pasażera. A po co komu takie problemy.
Czy to, że w trakcie kolacji do kajut wchodzi obsługa i rozkłada posłania dla dzieci. A rano, w trakcie śniadania, składa je i sprząta.
Ale największe wrażenie robi sam statek i jego wyposażenie. Wszystko zostało przemyślane w elegancki, a przy tym bardzo przyjazny, dla osób w różnym wieku, sposób.
Ponadto, wnętrza nie tylko, że są stylowe i świetnie oddające charakter, to przywiązanie do bardzo dobrej jakości detali widać na każdym kroku. Nie ma tutaj całkiem często spotykanego w amerykańskim wykończeniu kiczu i przysłowiowego pomalowanego gipsu, który miał przypominać złoto. Czy tekturowych ścianek udających beton lub drewno. No naprawdę, nie mam się do czego przyczepić.
A co z młodzieżą i dorosłymi bez dzieci?
Jak już wspomniałam, ku mojemu zaskoczeniu, wycieczkowce Disney’a mają znakomitą ofertę nie tylko dla dzieci.
Najważniejsze, że są oddzielne strefy oraz atrakcje wyłączne, do których rodziny i dzieci nie mają wstępu. Lub są w bardzo kulturalny sposób upominane i wypraszane. I nie ma odstępstw od tych reguł.
Młodzież w wieku 14- 17 lat ma swój ekskluzywny klub Vibe, z zewnętrzną częścią do opalania. Organizowane są dla nich imprezy, tańce, karaoke, aktywności rekreacyjno-sportowe i spotkania we własnym gronie.
Na wyspie Castaway Cay mogą pojechać na specjalnie dla nich organizowaną wycieczkę, na tę część wyspy, gdzie nie mają wstępu ani dzieci, ani dorośli.
Wczesna młodzież (język angielski ma takie użyteczne określenia i rozróżnienie na ‚tweens’ 11-14 lat i ‚teens’ 14-17 lat) czyli ‚tweens’ ma również swój klub Edge, ze strefą interaktywnych gier i rozrywek oraz muzyką, karaoke i imprezami. Otwarty codziennie, od 10 rano do 1 w nocy.
Raz nawet, przez przypadek, o mały włos byśmy nie weszli do jednego z tych klubów wieczorem. Szukaliśmy wejścia do nocnych klubów dla dorosłych i się zgubiliśmy. Przez chwilę tylko zajrzałam do środka i byłam pod wrażeniem. Ale zaraz zwrócono nam uwagę, że przecież nie możemy tu wchodzić i mamy sobie pójść. No i racja.
Gdybym w wieku wczesno- czy późno- młodzieżowym miała możliwość bywania w takich miejscach, to z rodzicami na każde wakacje bym z wielką przyjemnością jeździła. Nawet w najbardziej zbuntowanej odmianie okresu dojrzewania.
Chociaż, jako osoba dorosła też nie mogłam narzekać na brak rozrywek.
Strefy tylko dla dorosłych to dzienna i przede wszystkim nocna rozrywka, z bardzo dużym wyborem opcji. Jedenaście restauracji, barów, klubów i dyskotek w różnych stylach, głównie w części statku o nazwie „The District”. Czy to sportowy pub z ogromnymi ekranami , czy elegancki „wine and champagne bar” z kameralną muzyką na żywo, sky-bar w nowojorskim stylu, czy wreszcie klub- dyskoteka z prawdziwego zdarzenia, z parkietem do tańca. W zależności od nastroju i preferencji, dla każdego coś się znajdzie. I nie, nie trzeba tańczyć z Myszką Mickey w rytm „It’s a small world”.
Dorośli, nie chcący mieć do czynienia z dziećmi w ciągu dnia, też mają kilka opcji. Na pokładzie, są bary i kawiarnie tylko dla nich, ze stylowym barem w basenie oraz strefami do opalania.
Na wyspie Castaway Cay jest plaża wyłącznie dla dorosłych bez dzieci.
Jedynym miejscem, gdzie drogi wszystkich grup wiekowych siłą rzeczy się krzyżują, to restauracje i kolacje.
Ale o tym, szczegółowo, w kolejnym wpisie o rejsie. Podobnie o portach docelowych i atrakcjach ze szczegółami.
Te wpisy nie są, no niestety bardzo żałuję, we współpracy z Disney Cruise Line. Z czystym sumieniem i szczerze, mogę je polecić osobom, które marzą o rejsie na Titanicu, połączonym z wizytą w Disneylandzie. I (nie)koniecznie, chcą spędzać każdą chwilę z własnym czy cudzym dzieckiem. Ale za to, przeżyć niesamowitą przygodę, która łączy w sobie doznania podróżniczo- krajobrazowo- przyrodnicze, z perfekcyjnie działającą machiną rozrywki na najwyższym poziomie.
Bo naprawdę fajnie pojechać na wakacje, na których wszystkim zależy, żeby każdy, zawsze, się świetnie bawił.